Wyprawa ratunkowa na Nanga Parbat
- Czesio1
- Administrator
- Posty: 16445
- Rejestracja: 07 lip 2013, 14:00
- Tytuł: Ojciec Prowadzący
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował;: 423 razy
- Otrzymał podziękowań: 211 razy
Wyprawa ratunkowa na Nanga Parbat
Nanga Parbat
Nie rozumiem i chyba nigdy nie zrozumiem dlaczego ludzie tak ryzykują. Mam tylko nadzieję, że ratownikom się stanie się nic złego. Bo to że ci dwoje ryzykowali swoje życie to sprawa ich i ich rodzin, ale że przez głupotę narażają życie innych to już inna sprawa.
Nie rozumiem i chyba nigdy nie zrozumiem dlaczego ludzie tak ryzykują. Mam tylko nadzieję, że ratownikom się stanie się nic złego. Bo to że ci dwoje ryzykowali swoje życie to sprawa ich i ich rodzin, ale że przez głupotę narażają życie innych to już inna sprawa.
- Yvonne
- Moderator
- Posty: 13053
- Rejestracja: 09 lip 2013, 16:01
- Miejscowość: Bydgoszcz
- Płeć: Kobieta
- Podziękował;: 6 razy
- Otrzymał podziękowań: 192 razy
Podpisuje sie pod tym calkowicie. Duzo o tym mysle ostatnio.Czesio1 pisze:Nie rozumiem i chyba nigdy nie zrozumiem dlaczego ludzie tak ryzykują. Mam tylko nadzieję, że ratownikom się stanie się nic złego. Bo to że ci dwoje ryzykowali swoje życie to sprawa ich i ich rodzin, ale że przez głupotę narażają życie innych to już inna sprawa.
Ostatnio zmieniony 01 sty 1970, 01:00 przez Yvonne, łącznie zmieniany 2 razy.
- PawelK
- Moderator
- Posty: 6423
- Rejestracja: 27 lip 2013, 10:25
- Podziękował;: 217 razy
- Otrzymał podziękowań: 152 razy
- Kontakt:
Ja rozumiem, to jest nałóg, uzależnienie. Nie podoba mi się natomiast robienie z takich ludzi sportowców i bohaterów. Nie akceptuję również oczekiwania, że cały świat będzie im pomagał i pretensji jeśli tego nie robi.Czesio1 pisze:Nie rozumiem i chyba nigdy nie zrozumiem dlaczego ludzie tak ryzykują.
Z drugiej strony ciekawym jest, że gdy koleś naraża własne życie idąc w góry jest traktowany jak bohater a kilkudziesięciu kolesi, którzy chcą sobie nawzajem nakłaść po pysku gdzieś na polance w lesie są wyłapywani przez policję i traktowani jak bandyci. Prawdę mówiąc, ci co chcą się bić w lesie mają bliżej do sportu niż ten, który na ryzyku idzie w góry.
Niezależnie od powyższego, pełen szacunek dla idących z pomocą.
Za oknem skoro świt Kilimandżaro...
- johny
- Moderator
- Posty: 11667
- Rejestracja: 09 lip 2013, 14:30
- Miejscowość: Łódź
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował;: 250 razy
- Otrzymał podziękowań: 207 razy
Zgadzam się.PawelK pisze:Z drugiej strony ciekawym jest, że gdy koleś naraża własne życie idąc w góry jest traktowany jak bohater a kilkudziesięciu kolesi, którzy chcą sobie nawzajem nakłaść po pysku gdzieś na polance w lesie są wyłapywani przez policję i traktowani jak bandyci. Prawdę mówiąc, ci co chcą się bić w lesie mają bliżej do sportu niż ten, który na ryzyku idzie w góry.
POLEXIT!
... To live is to die... - Cliff Burton
volenti non fit iniuria!
When you walk through a storm, Hold your head up high, And don`t be afraid of the dark. At the end of a storm, There`s a golden sky...
... To live is to die... - Cliff Burton
volenti non fit iniuria!
When you walk through a storm, Hold your head up high, And don`t be afraid of the dark. At the end of a storm, There`s a golden sky...
- Czesio1
- Administrator
- Posty: 16445
- Rejestracja: 07 lip 2013, 14:00
- Tytuł: Ojciec Prowadzący
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował;: 423 razy
- Otrzymał podziękowań: 211 razy
Nigdy by mi nie przyszło na myśl żeby nazywać sportowcami tych co ryzykują swoje życie idąc w góry. W wysokie dodam góry i do tego zimą.PawelK pisze:Ja rozumiem, to jest nałóg, uzależnienie. Nie podoba mi się natomiast robienie z takich ludzi sportowców i bohaterów. Nie akceptuję również oczekiwania, że cały świat będzie im pomagał i pretensji jeśli tego nie robi.Czesio1 pisze:Nie rozumiem i chyba nigdy nie zrozumiem dlaczego ludzie tak ryzykują.
Z drugiej strony ciekawym jest, że gdy koleś naraża własne życie idąc w góry jest traktowany jak bohater a kilkudziesięciu kolesi, którzy chcą sobie nawzajem nakłaść po pysku gdzieś na polance w lesie są wyłapywani przez policję i traktowani jak bandyci. Prawdę mówiąc, ci co chcą się bić w lesie mają bliżej do sportu niż ten, który na ryzyku idzie w góry.
Niezależnie od powyższego, pełen szacunek dla idących z pomocą.
I też się zgadzam, że szacunek dla ratowników. Oby im się nic nie stało.
- johny
- Moderator
- Posty: 11667
- Rejestracja: 09 lip 2013, 14:30
- Miejscowość: Łódź
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował;: 250 razy
- Otrzymał podziękowań: 207 razy
I jeszcze jedno w myśl zasady: Chcącemu nie dzieje się krzywda, to ich życie ich wybór. Podobnie jest z ratownikami. Nikt ich do akcji nie zmusza.
Ostatnio zmieniony 27 sty 2018, 21:01 przez johny, łącznie zmieniany 1 raz.
POLEXIT!
... To live is to die... - Cliff Burton
volenti non fit iniuria!
When you walk through a storm, Hold your head up high, And don`t be afraid of the dark. At the end of a storm, There`s a golden sky...
... To live is to die... - Cliff Burton
volenti non fit iniuria!
When you walk through a storm, Hold your head up high, And don`t be afraid of the dark. At the end of a storm, There`s a golden sky...
- PawelK
- Moderator
- Posty: 6423
- Rejestracja: 27 lip 2013, 10:25
- Podziękował;: 217 razy
- Otrzymał podziękowań: 152 razy
- Kontakt:
Nie zmusza ale to jest ich życie i chyba takie zachowanie należy potraktować jako naturalne.johny pisze:Podobnie jest z ratownikami. Nikt ich do akcji nie zmusza.
BTW, przeczytałem wywiad z gościem, który ma pretensje do Pakistańczyków, że czekali na gwarancje finansowe. Gość z jednej strony ma pretensje z drugiej opowiada o tym, jak lata temu wylądował w Pakistanie i okazało się, że zanim wyjdzie w góry musi zapłacić zaległy rachunek... Zupełnie niezależnie - to jest Azja, tam życie ludzkie nie ma takiej wartości jak w cywilizacji europejskiej a pewnie przeciętni Pakistańczycy traktują kolesi lezących do góry jak wariatów.
Za oknem skoro świt Kilimandżaro...
- irycki
- Zlotowicz
- Posty: 2767
- Rejestracja: 22 cze 2016, 12:05
- Tytuł: Pan Motocyklik
- Miejscowość: Legionowo
- Podziękował;: 84 razy
- Otrzymał podziękowań: 145 razy
No i niestety
Akcja zakończona. Dobrze, że choć jedną osobę udało się uratować.
Ja tych ludzi trochę rozumiem, żyjemy w społeczeństwie w którym jest coraz więcej zakazów (w imię, oczywiście, "naszego dobra" - niedługo pewnie zostanie uregulowane ustawą że w czasie mrozu należy nosić rękawiczki i czapkę). A w wielu ludziach duch jest "niespokojny". Kiedyś taki wsiadał na statek i płynął odkrywać nowe lądy, a teraz co pozostało? Jedynie takie w pewnym sensie namiastki odkrywania. Wejść na jakas górę zimą trasą którą nikt nie wszedł. Przepłynąć kajakiem Atlantyk. I tak dalej...
A samotne żeglowanie? Ile było już wypadków? Tylko to jest mniej medialne, więc jest trochę na ten temat mniejsza histeria niż w przypadku wspinaczy. A rajdowcy? W prawie każdym "Dakarze" były wypadki śmiertelne.
Ludzie chcą rywalizować, żyć na krawędzi, można im tego pozabraniać i będziemy mieli takie społeczeństwo jak opisał Lem w "Powrocie z gwiazd".
I jeszce jedno - nikt ekipie naszych ratowników nie kazał tam iść, nikt od nich tego nie wymagał! To była ich decyzja, poszli pomóc kolegom.
Akcja zakończona. Dobrze, że choć jedną osobę udało się uratować.
Ja tych ludzi trochę rozumiem, żyjemy w społeczeństwie w którym jest coraz więcej zakazów (w imię, oczywiście, "naszego dobra" - niedługo pewnie zostanie uregulowane ustawą że w czasie mrozu należy nosić rękawiczki i czapkę). A w wielu ludziach duch jest "niespokojny". Kiedyś taki wsiadał na statek i płynął odkrywać nowe lądy, a teraz co pozostało? Jedynie takie w pewnym sensie namiastki odkrywania. Wejść na jakas górę zimą trasą którą nikt nie wszedł. Przepłynąć kajakiem Atlantyk. I tak dalej...
A samotne żeglowanie? Ile było już wypadków? Tylko to jest mniej medialne, więc jest trochę na ten temat mniejsza histeria niż w przypadku wspinaczy. A rajdowcy? W prawie każdym "Dakarze" były wypadki śmiertelne.
Ludzie chcą rywalizować, żyć na krawędzi, można im tego pozabraniać i będziemy mieli takie społeczeństwo jak opisał Lem w "Powrocie z gwiazd".
I jeszce jedno - nikt ekipie naszych ratowników nie kazał tam iść, nikt od nich tego nie wymagał! To była ich decyzja, poszli pomóc kolegom.
Nie chcę pani schlebiać, ale jest pani uosobieniem przygody. Gdy patrzę na panią łowiącą ryby, pływającą po jeziorze, nie wyobrażam sobie, aby istniała bardziej romantyczna dziewczyna.
Moje fotoszopki (aktualiz. 13.11.2022)
.
- PawelK
- Moderator
- Posty: 6423
- Rejestracja: 27 lip 2013, 10:25
- Podziękował;: 217 razy
- Otrzymał podziękowań: 152 razy
- Kontakt:
To jest romantyzm. Prawda jest taka, że ci, którzy odkrywali nowe lądy zazwyczaj byli najemnikami a płynęli w celach biznesowych a nie naukowo-romantycznych.irycki pisze:Kiedyś taki wsiadał na statek i płynął odkrywać nowe lądy
Ostatnio równie "romantyczny" żeglarz (74 lata) wypadł z jachtu na Atlantyku. Rybki go zjadły a znów pół świata było zaangażowane w jego poszukiwanie. Rozumiem, że chcą się bawić ale albo powinni się bawić rozsądnie albo, skoro są tacy "odważni" to powinni przyjąć ryzyko na klatę i umrzeć jak na odważnych przystało.irycki pisze:A samotne żeglowanie? Ile było już wypadków? Tylko to jest mniej medialne, więc jest trochę na ten temat mniejsza histeria niż w przypadku wspinaczy. A rajdowcy? W prawie każdym "Dakarze" były wypadki śmiertelne.
To akurat już chyba się mieści w kanonie bycia himalaistą, aczkolwiek widać że akurat ci ludzie robili wszystko z rozsądkiem i kontrolując swoje możliwości.irycki pisze:I jeszce jedno - nikt ekipie naszych ratowników nie kazał tam iść, nikt od nich tego nie wymagał! To była ich decyzja, poszli pomóc kolegom.
Za oknem skoro świt Kilimandżaro...
-
- Forowy Badacz Naukowy
- Posty: 8891
- Rejestracja: 09 lip 2013, 18:42
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował;: 50 razy
- Otrzymał podziękowań: 404 razy
I po co wcześniej tak to nagłaśniali ? Teraz efekt będzie odwrotny od zamierzonego, zamiast popularyzacji himalaizmu, będzie potępienie. Zaraz zaczną się komentarze: "kto zapłaci za akcję ratunkową", "dlaczego ona go nie ratowała" i inne bzdury.
A co do sensu poświęcania życia w imię sukcesu, przytoczę historię z mojego najbliższego otoczenia. Mój kolega, lekarz, miał hobby - nurkowanie i to nie byle jakie, bo nurkowanie jaskiniowe. Pod koniec lat 80-tych był taki wypadek z nurkiem jaskiniowym, który utonął w jednej z jaskiń tatrzańskich. Kiedy spytałem go czy jego hobby ma sens przy takim zagrożeniu życia, odpowiedział mi "i o to właśnie chodzi".
Kilka lat później zginął w podwodnej jaskini we Włoszech, zostawiając żonę i dziecko. Czy to miało sens ?
A co do sensu poświęcania życia w imię sukcesu, przytoczę historię z mojego najbliższego otoczenia. Mój kolega, lekarz, miał hobby - nurkowanie i to nie byle jakie, bo nurkowanie jaskiniowe. Pod koniec lat 80-tych był taki wypadek z nurkiem jaskiniowym, który utonął w jednej z jaskiń tatrzańskich. Kiedy spytałem go czy jego hobby ma sens przy takim zagrożeniu życia, odpowiedział mi "i o to właśnie chodzi".
Kilka lat później zginął w podwodnej jaskini we Włoszech, zostawiając żonę i dziecko. Czy to miało sens ?
- PawelK
- Moderator
- Posty: 6423
- Rejestracja: 27 lip 2013, 10:25
- Podziękował;: 217 razy
- Otrzymał podziękowań: 152 razy
- Kontakt:
Tacy ludzie chyba nie patrzą na sens tego co robią. To jest IMO rodzaj nałogu, ich organizm domaga się tego i oni nie potrafią nad tym zapanować.TomaszK pisze:Kilka lat później zginął w podwodnej jaskini we Włoszech, zostawiając żonę i dziecko. Czy to miało sens ?
Dlaczego nagłaśniają? To chyba jest element "nałogu" są ludzie, którzy robią wielkie rzeczy bo uważają, że tak powinni postępować i wie o tym grupa najbliższych a są tacy, którzy szukają poklasku i sławy.
Są również tacy, którzy mierzą zamiary na siły i w tym się realizują a są tacy, którzy przekraczają granice możliwości i się w tym zatracają. To podobnie jak z alko - są tacy, którzy czasami piją, czasami się nawet upiją a są tacy, którzy są alkoholikami i oni krzywdzą najbliższych. Różnica jest taka, że jest społeczne przyzwolenie na narażanie rodziny wspinając się nieprzygotowanym coraz wyżej a nie ma na alkoholizm.
Za oknem skoro świt Kilimandżaro...
- johny
- Moderator
- Posty: 11667
- Rejestracja: 09 lip 2013, 14:30
- Miejscowość: Łódź
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował;: 250 razy
- Otrzymał podziękowań: 207 razy
Podpisuję się pod tym obiema rękami!irycki pisze:No i niestety
Akcja zakończona. Dobrze, że choć jedną osobę udało się uratować.
Ja tych ludzi trochę rozumiem, żyjemy w społeczeństwie w którym jest coraz więcej zakazów (w imię, oczywiście, "naszego dobra" - niedługo pewnie zostanie uregulowane ustawą że w czasie mrozu należy nosić rękawiczki i czapkę). A w wielu ludziach duch jest "niespokojny". Kiedyś taki wsiadał na statek i płynął odkrywać nowe lądy, a teraz co pozostało? Jedynie takie w pewnym sensie namiastki odkrywania. Wejść na jakas górę zimą trasą którą nikt nie wszedł. Przepłynąć kajakiem Atlantyk. I tak dalej...
A samotne żeglowanie? Ile było już wypadków? Tylko to jest mniej medialne, więc jest trochę na ten temat mniejsza histeria niż w przypadku wspinaczy. A rajdowcy? W prawie każdym "Dakarze" były wypadki śmiertelne.
Ludzie chcą rywalizować, żyć na krawędzi, można im tego pozabraniać i będziemy mieli takie społeczeństwo jak opisał Lem w "Powrocie z gwiazd".
I jeszce jedno - nikt ekipie naszych ratowników nie kazał tam iść, nikt od nich tego nie wymagał! To była ich decyzja, poszli pomóc kolegom.
POLEXIT!
... To live is to die... - Cliff Burton
volenti non fit iniuria!
When you walk through a storm, Hold your head up high, And don`t be afraid of the dark. At the end of a storm, There`s a golden sky...
... To live is to die... - Cliff Burton
volenti non fit iniuria!
When you walk through a storm, Hold your head up high, And don`t be afraid of the dark. At the end of a storm, There`s a golden sky...
- irycki
- Zlotowicz
- Posty: 2767
- Rejestracja: 22 cze 2016, 12:05
- Tytuł: Pan Motocyklik
- Miejscowość: Legionowo
- Podziękował;: 84 razy
- Otrzymał podziękowań: 145 razy
Dla niego zapewne tak, skoro to robił.TomaszK pisze: Kilka lat później zginął w podwodnej jaskini we Włoszech, zostawiając żonę i dziecko. Czy to miało sens ?
Ludzie skaczą ze spadochronami. Niby to jest "dosyć" bezpieczne, ale jadnak pojedyncze wypadki śmiertelne w skali roku się zdarzają. Latają na szybowcach. Też kilka wypadków w skali roku. Latają na glajdach, lotniach, motolotniach. Żeglują (nawet na Mazurach można się przecież utopić). Chodzą w skałki. Uprawiają całą masę rozmaitych aktywności, które są nieco mnie bezpieczne niż szachy. Czy to ma sens? No dla każdego ten sens jest gdzie indziej i w innym miejscu zaczyna go brakować.
Nie chcę pani schlebiać, ale jest pani uosobieniem przygody. Gdy patrzę na panią łowiącą ryby, pływającą po jeziorze, nie wyobrażam sobie, aby istniała bardziej romantyczna dziewczyna.
Moje fotoszopki (aktualiz. 13.11.2022)
.
- PawelK
- Moderator
- Posty: 6423
- Rejestracja: 27 lip 2013, 10:25
- Podziękował;: 217 razy
- Otrzymał podziękowań: 152 razy
- Kontakt:
Tak ludzie robią to wszystko, chodzą również w wysokie (a nawet bardzo wysokie) góry. Ale trzeba odróżnić ludzi, którzy zachowują wszystkie zasady a zdarza się wypadek od tych, którzy z rozmysłem narażają się na ryzyko - chodzenie w zimie czy bez tlenu to są rozmyślne podwyższenia ryzyka. To tak ja ze wspomnianym 74-letnim kapitanem jachtu, który:irycki pisze:Ludzie skaczą ze spadochronami. Niby to jest "dosyć" bezpieczne, ale jadnak pojedyncze wypadki śmiertelne w skali roku się zdarzają. Latają na szybowcach. Też kilka wypadków w skali roku. Latają na glajdach, lotniach, motolotniach. Żeglują (nawet na Mazurach można się przecież utopić). Chodzą w skałki. Uprawiają całą masę rozmaitych aktywności, które są nieco mnie bezpieczne niż szachy.
a) wypłynął dookoła świata jachtem
b) z 67-letnią żoną, która nie potrafiła ogarnąć samodzielnie jachtu
c) poszedł poprawiać żagiel bez przypięcia pasami i bez kamizelki.
Za oknem skoro świt Kilimandżaro...
- irycki
- Zlotowicz
- Posty: 2767
- Rejestracja: 22 cze 2016, 12:05
- Tytuł: Pan Motocyklik
- Miejscowość: Legionowo
- Podziękował;: 84 razy
- Otrzymał podziękowań: 145 razy
Ale kto określa, które zasady są "wszystkie"?PawelK pisze:Ale trzeba odróżnić ludzi, którzy zachowują wszystkie zasady a zdarza się wypadek od tych, którzy z rozmysłem narażają się na ryzyko
Dla jednych samo pójście w wysokie góry będzie złamaniem "wszelkich" zasad bezpieczeństwa, dla innych takim złamaniem będzie pójście bez tlenu. A znajdą się ludzie, dla których owo pójście bez tlenu będzie mieściło się w akceptowalnych granicach ryzyka. Tak jak dla innych skok ze spadochronem.
Dla każdego ta granica jest indywidualnie postawiona i chodzi mi o to, że nie ma (na szczęście!) i nie powinno być żadnego gremium, które by ustalało - to jest jeszcze akcjeptowalne, a to już przekracza granicę ryzyka.
Przykład z żeglarzem jest o tyle chybiony, że to co zrobił (prace na jachcie bez zabezpieczenia się) to raczej zwykłe niedbalstwo, a nie celowe podwyższanie sobie poprzeczki. Sądzę że uczestnikom wyprawy na NP czego jak czego, ale niedbalstwa nie da się zarzucić. Podejrzewam że byli znakomicie przygotowani, ale sytuacja potrafi przerosnąć nawet najlepiej przygotowanych.
Nie chcę pani schlebiać, ale jest pani uosobieniem przygody. Gdy patrzę na panią łowiącą ryby, pływającą po jeziorze, nie wyobrażam sobie, aby istniała bardziej romantyczna dziewczyna.
Moje fotoszopki (aktualiz. 13.11.2022)
.
- PawelK
- Moderator
- Posty: 6423
- Rejestracja: 27 lip 2013, 10:25
- Podziękował;: 217 razy
- Otrzymał podziękowań: 152 razy
- Kontakt:
Gdzieniegdzie jest to ustalone. Aby wejść na Gerlach trzeba wynająć przewodnika z uprawnieniami, aby wejść na Kili trzeba wynająć całą grupę - przewodnika, kucharza, lekarza, tragarza, w cenę wchodzi również ubezpieczenie. Pakistańczycy mają na to wywalone, biorą kasę za pozwolenie na wejście a później koszą za każdy przypadek losowy - pogodę, przekroczenie terminu itd. Takie gremia są również w życiu codziennym - żeby prowadzić samochód, musisz mieć prawo jazdy, żeby kupować alko musisz mieć ukończone 18 lat i to niezależnie od tego czy umiesz jeździć samochodem czy nie oraz czy w wieku 16 lat masz mocną głowę czy byś się upił jedną lufką gorzały.irycki pisze:Dla każdego ta granica jest indywidualnie postawiona i chodzi mi o to, że nie ma (na szczęście!) i nie powinno być żadnego gremium, które by ustalało - to jest jeszcze akcjeptowalne, a to już przekracza granicę ryzyka.
To tylko domysły. Może facet zawsze tak pływał i nie widział upływającego czasu a oni może byli przygotowani w 100% a może nie o tym może się dowiemy a może nigdy nie będziemy wiedzieli.irycki pisze:Przykład z żeglarzem jest o tyle chybiony, że to co zrobił (prace na jachcie bez zabezpieczenia się) to raczej zwykłe niedbalstwo, a nie celowe podwyższanie sobie poprzeczki. Sądzę że uczestnikom wyprawy na NP czego jak czego, ale niedbalstwa nie da się zarzucić. Podejrzewam że byli znakomicie przygotowani, ale sytuacja potrafi przerosnąć nawet najlepiej przygotowanych.
Za oknem skoro świt Kilimandżaro...
- irycki
- Zlotowicz
- Posty: 2767
- Rejestracja: 22 cze 2016, 12:05
- Tytuł: Pan Motocyklik
- Miejscowość: Legionowo
- Podziękował;: 84 razy
- Otrzymał podziękowań: 145 razy
I oczywiście wcale nie chodzi o to, że dzięki temu kosi się z chętnych ciężką kasę.PawelK pisze:Aby wejść na Gerlach trzeba wynająć przewodnika z uprawnieniami, aby wejść na Kili trzeba wynająć całą grupę - przewodnika, kucharza, lekarza, tragarza
Zły przykład. Konieczność posiadania prawa jazdy (a więc nauczenia się przepisów, opanowanie techniczne pojazdu, to wszystko potwierdzone egzaminem) ma służyć zmaksymalizowaniu prawdopodobieństwa, że wszyscy znajdujący się na drodze znają przepisy i potrafią prowadzić.Takie gremia są również w życiu codziennym - żeby prowadzić samochód, musisz mieć prawo jazdy
Natomiast jak ktoś chce sobie szaleć na zamkniętym torze, to powinna być jego sprawa. Ew. jeszcze jego ubezpieczyciela .
Nie chcę pani schlebiać, ale jest pani uosobieniem przygody. Gdy patrzę na panią łowiącą ryby, pływającą po jeziorze, nie wyobrażam sobie, aby istniała bardziej romantyczna dziewczyna.
Moje fotoszopki (aktualiz. 13.11.2022)
.
- PawelK
- Moderator
- Posty: 6423
- Rejestracja: 27 lip 2013, 10:25
- Podziękował;: 217 razy
- Otrzymał podziękowań: 152 razy
- Kontakt:
Aż dziw bierze, że Pakistańczycy na to nie wpadli - obowiązkowe ubezpieczenie z helikopterem w tle. Przecież by można skosić z 10 tysięcy euro za takie ubezpieczenie.irycki pisze:I oczywiście wcale nie chodzi o to, że dzięki temu kosi się z chętnych ciężką kasę.
To Twoja interpretacja nie znam oficjalnej wykładni. O ile dobrze kojarzę to również kierujący sprawca wypadku jest ratowany przez Pogotowie, więc może jednak dbamy również o jego bezpieczeństwo i własną kasę?irycki pisze:Zły przykład. Konieczność posiadania prawa jazdy (a więc nauczenia się przepisów, opanowanie techniczne pojazdu, to wszystko potwierdzone egzaminem) ma służyć zmaksymalizowaniu prawdopodobieństwa, że wszyscy znajdujący się na drodze znają przepisy i potrafią prowadzić.
Nie wiem jak jest z prawkiem przy wynajmowaniu toru ale na bank samochody, które tam się ścigają nie muszą być zarejestrowane.irycki pisze:Natomiast jak ktoś chce sobie szaleć na zamkniętym torze, to powinna być jego sprawa. Ew. jeszcze jego ubezpieczyciela
Za oknem skoro świt Kilimandżaro...
- Barabasz
- Forowy Badacz Naukowy
- Posty: 3912
- Rejestracja: 25 sie 2015, 10:43
- Miejscowość: Antoninów
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował;: 119 razy
- Otrzymał podziękowań: 139 razy
To jest chyba rodzaj nałogu (chodzi chyba o poziom adrenaliny).
Znałem kolegę co jeździł jak wojskowy na misje do Iraku, Afganiastanu, Libanu i w inne niebezpieczne miejsca. Kiedy wrócił do domu po jakimś czasie wyznał, że już chciałby wrócić, że już mu tego bardzo brakuje. Ja nie mogłem tego zrozumieć tym bardziej, że zawsze uważałem go za rozsądnego człowieka. Niektórym w życiu potrzeba czegoś więcej
Znałem kolegę co jeździł jak wojskowy na misje do Iraku, Afganiastanu, Libanu i w inne niebezpieczne miejsca. Kiedy wrócił do domu po jakimś czasie wyznał, że już chciałby wrócić, że już mu tego bardzo brakuje. Ja nie mogłem tego zrozumieć tym bardziej, że zawsze uważałem go za rozsądnego człowieka. Niektórym w życiu potrzeba czegoś więcej
- Czesio1
- Administrator
- Posty: 16445
- Rejestracja: 07 lip 2013, 14:00
- Tytuł: Ojciec Prowadzący
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował;: 423 razy
- Otrzymał podziękowań: 211 razy
Jest jeszcze inne wyjście. Można przecież w podobnych sytuacjach ustalić obowiązkowy depozyt na wypadek konieczności użycia helikoptera. Wtedy nie trzeba było czekać aż zbiorą potrzebną kasę na helikopter. Oczywiście mam na myśli wysokie góry, nie nasze Taterki.PawelK pisze: Aż dziw bierze, że Pakistańczycy na to nie wpadli - obowiązkowe ubezpieczenie z helikopterem w tle. Przecież by można skosić z 10 tysięcy euro za takie ubezpieczenie.
Ech, zatęskniło mi się za Taterkami.