Wrzucam tu moją opinię o
"Laseczce", bo się do niej odniosłam w innym wątku, a dopiero potem się zorientowałam, że moja opinia jest gdzie indziej
Przede wszystkim, książka ta niezmiernie mnie wynudziła. To ciągłe powtarzanie głównego motywu, wielokrotne powtarzanie wszystkim historii laseczki, którą czytelnik czyta już po raz trzeci, czwarty, piąty i kolejny ... No ile można?! Ile razy można powtarzać, kto kupił pozłacaną solniczkę? Tak, jakby docelowym odbiorcą książki miał być średnio bystry czytelnik, któremu co dwie strony trzeba przypominać, o co w historii chodzi. Sama historia, owszem, ciekawa, ale poprowadzona w sposób irytujący. I bardzo chaotyczny.
No i ten bohater!!! Matko! Pierdoła totalna! Nieciekawa postać bez pierwiastka męskości, za to tchórz, jak się patrzy. Na początku, czytając o Henryku, jak idzie sobie z tą laseczką i widzi dziewczynę atakowaną przez jednego zaledwie chłopaka i zastanawia się, czy stanąć w jej obronie, byłam przekonana, że ma co najmniej 60 lat i jest schorowanym człowiekiem. Jak potem przeczytałam, że ma lat 30, to zwątpiłam.
Dodatkowo dialogi, jakieś takie mało wiarygodne i wręcz śmieszne, zwłaszcza między Henrykiem a kobietami. Żadnych tam nie ma emocji, żadnego uwodzenia czy chociaż ciekawej gry. Przynajmniej ja tego nie czuję.