Targi książki były niesamowite, jeszcze większe niż rok temu. Kupiłem kilka książek, ale najbardziej zafascynowało mnie wydawnictwo, które drukuje reprinty znanych dzieł literatury światowej. Mieli reprint naturalnej wielkości (wyglądał jak oryginalny starodruk) Manuskryptu Wojnicza (Voynitsha), bogato ilustrowanego dzieła, napisanego w nieznanym do dziś języku, moim zdaniem przez znanych nam dobrze Johne Dee i Edwarda Kelleya. Niestety książka kosztowała 9 tys. złotych.
A po powrocie była francuska kolacja. Oprócz tak typowych francuskich dań, jak boczek, karczek i bunc,
były też ślimaki w muszelkach
a także foie gras kupione rok temu w Blois (jedliśmy takie w Paryżu w ostatnim dniu, jako jedna z przekąsek do wyboru) oraz pasta truflowa i oczywiście tradycyjne francuskie wino Justowe.