Czytelnicze podsumowanie roku 2021
: 16 gru 2021, 21:33
Chciałabym podzielić się z Wami czytelniczym podsumowaniem bieżącego roku.
Może ktoś dołączy do wątku i też napisze, co go urzekło lub rozczarowało?Co prawda, mamy jeszcze trochę grudnia przed sobą, ale wstępne podsumowanie można już zrobić, a potem ewentualnie uzupełnić.
Zacznę od tego, że w bieżącym roku przeczytałam mniej książek, niż w latach ubiegłych.Powód oczywisty :)Ale mimo tego nie mogę uznać go za nieudany.Rozpoczęłam przygodę z kilkoma seriami wydawniczymi, spróbowałam, jak smakuje mi literatura krajów, które dotychczas były mi literacko obce, zapoznałam się z kilkoma klasykami, których wcześniej omijałam.Przeczytane książki oceniam skalą szkolną, od 1 do 6.Zacznę od objawień i zachwytów, czyli od książek, które w roku 2021 oceniłam najwyżej.Jakie książki otrzymały w tym roku ode mnie szóstkę?
Zacznę od dwóch pozycji, które jednakowo mnie zachwyciły, odebrały dech i sprawiły, że jeszcze długo po przeczytaniu nie mogłam się od nich uwolnić. Tak się ciekawie składa, że obie, mimo faktu, że napisanie ich dzieli kawał czasu, dotyczą tego samego tematu. Mianowicie relacji chłopca / mężczyzny z matką.Te książki to: “Obietnica poranka” Romain Gary (napisana w roku 1960) oraz “Lato, gdy mama miała zielone oczy” Tatiany Tibuleac (nowość tegoroczna).Obie są niezwykłymi opowieściami o miłości (ale też, co ciekawe, nienawiści, a przynajmniej pewnej jej namiastce) i czułości, o trudnej relacji, o przywiązaniu, chcianym bądź nie, o zgrzytach, szorstkości i tych niezwykłych więziach, które czasem uwierają, ale są nie do zniszczenia. I o wspomnieniach.
Szóstkę otrzymały również powieści Remarque’a “Łuk triumfalny” oraz Steinbecka “Na wschód od Edenu”. Obie zachęciły mnie do sięgnięcia po inne powieści tych autorów i już się cieszę na przyszłoroczną ucztę czytelniczą.
W tym roku zaczęłam zapoznawać się z literaturą japońską oraz czeską i te książki też otrzymują u mnie wysokie noty (od 4 z plusem do 6).Pierwsze to niewielkie objętościowo, ale jakże bogate w treść wywołującą u mnie duże emocje, opowieści wydawnictwa Tajfuny. Na razie przeczytałam “Ukochane równanie profesora” (literacka perełka) oraz “Grobowa cisza, żałobny zgiełk”. Przede mną jeszcze wiele innych, które mam w planach na nowy rok.
Drugie to przede wszystkim polecane przez Mariusza Szczygła pozycje z serii Stehlik, wydawane przez Dowody na istnienie. Najlepsze do tej pory to wspaniała “Śmierć pięknych saren” oraz “Bajka o Rasce i inne reportaże sportowe” Obie napisał Ota Pavel. Świetna była też książka Bohumila Hrabala „Obsługiwałem angielskiego króla”. Przeczytałam jeszcze kilka innych, ale one dostały czwórki lub czwórki z minusem.
Co jeszcze?
Po raz drugi, po kilku latach, przeczytałam olandzki kwartet kryminalny Johana Theorina i utwierdziłam się w przekonaniu, że obok Jo Nesbo to najlepszy skandynawski autor kryminałów.
Na Waszą uwagę zasługuje na pewno najnowsza książka Macieja Siembiedy “Kukły”, której fabuła zaprowadza czytelnika między innymi do kamiennego kręgu w Węsiorach. Poza tym, jak zawsze u Siembiedy, ciekawa zagadka historyczna i ładna polszczyzna. To autor dbający o szczegóły i o czytelnika. Bardzo cenię jego historyczno-przygodowe powieści, które są najlepszymi książkami tego gatunku na polskim rynku.
Ten rok to też kontynuacja spotkania z prozą Majgull Axelsson (którą poznałam chwilę wcześniej, bo w grudniu 2020), autorką powieści gęstych od klimatu. Jej książki pochłonęły mnie w wyjątkowy sposób. Axelsson świetnie kreuje bohaterów i jeszcze lepiej opisuje relacje między nimi. Na razie przeczytałam “Lód i woda, woda i lód” oraz “Pępowinę”. Reszta przede mną.
Po raz pierwszy przeczytałam książkę Murakamiego. Wybór padł na “Śmierć komandora 1. Pojawia się idea”. Dałam jej mocną czwórkę, ale zachwytu nie było.
O świetnych „Polkach na Montparnassie” Sylwii Zientek już pisałam.
Co jeszcze?
Nie mogę nie wspomnieć o najnowszej książce tak lubianego przeze mnie Jakuba Małeckiego, czyli o „Święcie ognia”. To delikatna, czuła opowieść, kóra wskoczyła na podium ulubionych książek tego autora.We wrześniu miałam przyjemność być na spotkaniu z Jakubem Małeckim, który okazał się ciekawym facetem z dużym poczuciem humoru.
To tyle o zachwytach.W następnym poście wspomnę o rozczarowaniach.
Na szczęście było ich dużo mniej.
Może ktoś dołączy do wątku i też napisze, co go urzekło lub rozczarowało?Co prawda, mamy jeszcze trochę grudnia przed sobą, ale wstępne podsumowanie można już zrobić, a potem ewentualnie uzupełnić.
Zacznę od tego, że w bieżącym roku przeczytałam mniej książek, niż w latach ubiegłych.Powód oczywisty :)Ale mimo tego nie mogę uznać go za nieudany.Rozpoczęłam przygodę z kilkoma seriami wydawniczymi, spróbowałam, jak smakuje mi literatura krajów, które dotychczas były mi literacko obce, zapoznałam się z kilkoma klasykami, których wcześniej omijałam.Przeczytane książki oceniam skalą szkolną, od 1 do 6.Zacznę od objawień i zachwytów, czyli od książek, które w roku 2021 oceniłam najwyżej.Jakie książki otrzymały w tym roku ode mnie szóstkę?
Zacznę od dwóch pozycji, które jednakowo mnie zachwyciły, odebrały dech i sprawiły, że jeszcze długo po przeczytaniu nie mogłam się od nich uwolnić. Tak się ciekawie składa, że obie, mimo faktu, że napisanie ich dzieli kawał czasu, dotyczą tego samego tematu. Mianowicie relacji chłopca / mężczyzny z matką.Te książki to: “Obietnica poranka” Romain Gary (napisana w roku 1960) oraz “Lato, gdy mama miała zielone oczy” Tatiany Tibuleac (nowość tegoroczna).Obie są niezwykłymi opowieściami o miłości (ale też, co ciekawe, nienawiści, a przynajmniej pewnej jej namiastce) i czułości, o trudnej relacji, o przywiązaniu, chcianym bądź nie, o zgrzytach, szorstkości i tych niezwykłych więziach, które czasem uwierają, ale są nie do zniszczenia. I o wspomnieniach.
Szóstkę otrzymały również powieści Remarque’a “Łuk triumfalny” oraz Steinbecka “Na wschód od Edenu”. Obie zachęciły mnie do sięgnięcia po inne powieści tych autorów i już się cieszę na przyszłoroczną ucztę czytelniczą.
W tym roku zaczęłam zapoznawać się z literaturą japońską oraz czeską i te książki też otrzymują u mnie wysokie noty (od 4 z plusem do 6).Pierwsze to niewielkie objętościowo, ale jakże bogate w treść wywołującą u mnie duże emocje, opowieści wydawnictwa Tajfuny. Na razie przeczytałam “Ukochane równanie profesora” (literacka perełka) oraz “Grobowa cisza, żałobny zgiełk”. Przede mną jeszcze wiele innych, które mam w planach na nowy rok.
Drugie to przede wszystkim polecane przez Mariusza Szczygła pozycje z serii Stehlik, wydawane przez Dowody na istnienie. Najlepsze do tej pory to wspaniała “Śmierć pięknych saren” oraz “Bajka o Rasce i inne reportaże sportowe” Obie napisał Ota Pavel. Świetna była też książka Bohumila Hrabala „Obsługiwałem angielskiego króla”. Przeczytałam jeszcze kilka innych, ale one dostały czwórki lub czwórki z minusem.
Co jeszcze?
Po raz drugi, po kilku latach, przeczytałam olandzki kwartet kryminalny Johana Theorina i utwierdziłam się w przekonaniu, że obok Jo Nesbo to najlepszy skandynawski autor kryminałów.
Na Waszą uwagę zasługuje na pewno najnowsza książka Macieja Siembiedy “Kukły”, której fabuła zaprowadza czytelnika między innymi do kamiennego kręgu w Węsiorach. Poza tym, jak zawsze u Siembiedy, ciekawa zagadka historyczna i ładna polszczyzna. To autor dbający o szczegóły i o czytelnika. Bardzo cenię jego historyczno-przygodowe powieści, które są najlepszymi książkami tego gatunku na polskim rynku.
Ten rok to też kontynuacja spotkania z prozą Majgull Axelsson (którą poznałam chwilę wcześniej, bo w grudniu 2020), autorką powieści gęstych od klimatu. Jej książki pochłonęły mnie w wyjątkowy sposób. Axelsson świetnie kreuje bohaterów i jeszcze lepiej opisuje relacje między nimi. Na razie przeczytałam “Lód i woda, woda i lód” oraz “Pępowinę”. Reszta przede mną.
Po raz pierwszy przeczytałam książkę Murakamiego. Wybór padł na “Śmierć komandora 1. Pojawia się idea”. Dałam jej mocną czwórkę, ale zachwytu nie było.
O świetnych „Polkach na Montparnassie” Sylwii Zientek już pisałam.
Co jeszcze?
Nie mogę nie wspomnieć o najnowszej książce tak lubianego przeze mnie Jakuba Małeckiego, czyli o „Święcie ognia”. To delikatna, czuła opowieść, kóra wskoczyła na podium ulubionych książek tego autora.We wrześniu miałam przyjemność być na spotkaniu z Jakubem Małeckim, który okazał się ciekawym facetem z dużym poczuciem humoru.
To tyle o zachwytach.W następnym poście wspomnę o rozczarowaniach.
Na szczęście było ich dużo mniej.