PawelK pisze:
To jest zawsze balansowanie. Nie ma problemu gdy obaj piloci siedzą w kabinie, ale zakładając, że jednak któryś musi wyjść... wtedy terrorysta przykłada mu pistolet do głowy i wchodzi z nim, jeśli nie istnieje system uniemożliwiający takie wejście. Bierzmy pod uwag fakt, że taki system miał na celu zabezpieczenie przed wydarzeniami a'la 11 września, czyli zaatakowanie przy pomocy samolotu dużo większego skupiska ludzi. Przy takiej teorii pasażerowie są spisani na straty, chodzi o to, żeby samolot nie spadł na stadion albo nie uderzył w biurowce czy osiedla mieszkaniowe.
To co, moim zdaniem bezwzględnie powinno funkcjonować to możliwość kontaktu ze światem zewnętrznym z poza kabiny pilotów. I nie chodzi tu o telefon satelitarny, bo nikt w takiej sytuacji nie będzie szukał numeru telefonu do wieży kontrolnej, tylko gorąca linia.
Tak, słyszałem, że ten system zabezpieczeń był związany z historią z 11 września. Ale jak widać też nie zdał egzaminu. Zakładam, że w czasie kilkugodzinnego lotu każdy pilot będzie czuł potrzebę wyjścia na chwilę z kokpitu celem załatwienia najpilniejszej potrzeby.
Zakładając, że tak jak piszesz, że w chwili gdy pilot wyjdzie z kabiny to terrorysta może mu przystawić pistolet do głowy nic nie da pomysł jednej z linii lotniczych, która po tym ostatnim wypadku wydała bezwzględny nakaz przebywania w kabinie dwóch osób przez cały czas lotu. Bo co z tego, że wychodzącego na chwilę pilota zastąpi ktoś trzeci skoro pilota można sterroryzować?