Parę słów mego komentarza co zobaczyliśmy wczoraj. Na spektakl wybraliśmy się z inicjatywy Mateusza. Było to dla nas bardzo miłe, że chce z rodzicami iść do teatru, to po pierwsze, a po drugie, że na operę właśnie. Jakiś dziwny rośnie mi ten syn, ma zainteresowania zgoła inne od jego rówieśników. Ale do ad remu jak to się mówi. Ostatni raz na operze byłem ze 25 lat temu i jakoś nie uważam się za fana akurat tego rodzaju sztuki. W związku z powyższym nie jestem jakimś wybitnym znawcą czy też krytykiem sztuki operowej. Mogę jedynie stwierdzić, że całe przedstawienie podobało nam się bardzo. Inscenizacja zrobiona była z wielkim rozmachem, wielką ilością postaci drugiego i trzeciego planu. Dekoracje były wspaniałe, takoż i stroje z epoki. Samo śledzenie akcji ułatwiały napisy, dzięki którym nie trzeba było mocno wsłuchiwać się w poszczególne arie. Co do aktorów tego widowiska to wypadli bardzo dobrze zarówno w aspekcie stricte gry aktorskiej jak i śpiewu. Szczególnie odtwórca roli Stefana był we wspaniałej formie i dysponował\dysponuje świetnym głosem. Nawet ja laik to dostrzegłem. Dostał chyba największe owacje na koniec. Mnie również bardzo podobała się babeczka, która obsadzona była w roli Hanny. Nie dość, że młoda i ładna to jeszcze miała bardzo mocny czysty głos. Wspaniała była też sama końcówka gdy tańczony był mazur. To było niesamowite jak baletowo i muzycznie zaprezentowała się ekipa.
Po spektaklu aktorom podziękowano bardzo długo, owacją na stojąco. Ale bezdyskusyjnie zasługiwali na to. Duże brawa dostała też orkiestra teatru. Byli bardzo zadowoleni z braw publiczności . Mieliśmy miejsca w pierwszym rzędzie, także widziałem ich reakcję. Padły z ich ust słowa w mą stronę: Dziękujemy. Bardzo to miłe. Pewnie jakbym miał wysłuchać całej opery li tylko z płyty znużyło by mnie to, a tak bardzo przyjemnie spędziłem czas w Teatrze Wielkim. Chyba jednak do wszystkiego trzeba dorosnąć...
Jedną mam tylko refleksję negatywną, ale nie związaną z obejrzaną sztuką, a odnoszącą się do publiczności. Ja miałem lekki dyskomfort, że byłem tylko w marynarce, bez krawata, a nie w garniturze. Sporo jednak było ludzi w zwykłych swetrach, opuszczonych jeansach, a nawet w skateboardowej bluzie z kapturem. Chyba jednak taki strój nie przystoi takiemu miejscu.
Podsumowując, z pewnością bardzo dobrze spędziliśmy 3 godziny i na pewno nie była to moja ostatnia wizyta na przedstawieniu operowym.