8. TomaszK
Hulskie, w poszukiwaniu zaginionych bieszczadzkich wsi
Po rozstaniu z grupą zażywająca kąpieli w Zalewie Solińskim, w dwa samochody pojechaliśmy do nieistniejącej wioski Hulskie. Część ekipy pojechała jak pan Bóg przykazał asfaltową szosą naokoło, ale część wybrała drogę na skróty, wskazywaną przez GPS. Niestety okazało się, że system nie widzi znaków zakazu wjazdu, a taki znak zablokował nam drogę po kilkunastu kilometrach jazdy po wertepach. Musieliśmy zawrócić i jechać naokoło.
Pierwsza część ekipy na punkcie widokowym w drodze do Hulskiego
fot. Czesio1
Podobnie jak wiele innych wiosek w Bieszczadach, Hulskie zostało opuszczone pod koniec lat 40-tych, kiedy wysiedlano miejscową ludność w ramach akcji „Wisła”. Odwiedziłem to miejsce 25 lat temu, po bokach drogi były widoczne zarysy fundamentów licznych domów i resztki sadów z drzewami owocowymi, a nawet łany zdziczałych astrów ogrodowych, zawalone studnie, były nawet świeże ślady kopania pozostawione przez poszukiwaczy pamiątek. No i ruiny cerkwi z dzwonnicą i resztkami cmentarza.
Zespół cerkiewny w Hulskiem
fot. PiTT
Ruiny cerkwi
fot. Czesio1
Ruiny cerkwi
fot. Czesio1
Ruiny cerkwi
fot. Czesio1
Zespół cerkiewny w Hulskiem
fot. Czesio1
Zespół cerkiewny w Hulskiem
fot. PiTT
Zespół cerkiewny w Hulskiem
fot. Czesio1
Kiedy jako drudzy dojechaliśmy na miejsce, zastaliśmy pierwszą część ekipy wracającą już do samochodu. Byli zawiedzeni, bo nie było nic z opowiadanych przeze mnie wspomnień sprzed 25 lat. Idąc dalej wzdłuż drogi którą pamiętałem jako ulicę biegnąca przez resztki wsi, widzieliśmy tylko wysokie, wielometrowe zarośla, porastające dawne Hulskie. Z wioski pozostały tylko ruiny cerkwi, pozostałą część zawłaszczyła natura. Tylko miejscami widać było że rosnące przy drodze drzewo, to wiśnia, jabłoń albo grusza.
Droga ku zaginionej bieszczadzkiej wiosce Hulskie
fot. PiTT
Ekipa poszukująca śladów zaginionej bieszczadzkiej wioski Hulskie
fot. PiTT
Stara grusza
fot. Czesio1
Stara czereśnia
fot. Czesio1
PiTT przygląda się starym drzewom owocowym
fot. TomaszK
Hulski potok
fot. Czesio1
Hulski potok
fot. Czesio1
Hulski potok
fot. PiTT
W pewnym momencie droga rozszerzyła się w polanę z drewnianą chatką, małym ogródkiem warzywnym i kilkudziesięcioma ulami.
Polana z drewnianą chatką
fot. PiTT
Polana z drewnianą chatką
fot. Czesio1
Polana z drewnianą chatką
fot. Czesio1
Drewniana chatka w Hulskiem
fot. Czesio1
Drewniana chatka w Hulskiem
fot. PiTT
I to był koniec drogi przez Hulskie, dalej chaszcze były nie do przejścia, nie było nawet leśnej ścieżki. Ale na pocieszenie przywitały nas kot i pies, które nadeszły od strony chatki. Pies wprawdzie nas oszczekał, ale tylko dla zachowania pozorów, bo dał się głaskać, podobnie jak kot.
Kot przed chatą
fot. PiTT
Matylda bawi się z kotem
fot. TomaszK
Postanowiliśmy zapukać do chatki i spytać o dalszą drogę. Wtedy poznaliśmy gospodarza, bieszczadzkiego samotnika, który uciekł od cywilizacji i utrzymuje się z produkcji miodu. Z wyglądu ma około 50 lat, włosy spięte w kucyk, jak ustaliłem w Internecie ma na imię Piotr. Opowiadał, że nie potrzebuje elektryczności, po zakupy jeździ do miasta samochodem, uprawia ogródek, mieszka tylko z psem i kotami. Rozgadał się o pszczołach, widać że to jego pasja. Kupiliśmy od niego słoik miodu, dostając w gratisie słoik wosku pszczelego.
Nie pytaliśmy go kim jest, bo nie wypadało. Wspomniałem tylko, że jak byłem tu przed laty, to tego domu nie było, ale powiedział że był na pewno. Jak byłem w Hulskiem 25 lat temu, nie dotarliśmy do tego miejsca bo idąc wzdłuż potoku, przeszliśmy wcześniej na jego drugą stronę . Ale zapamiętałem informację z ówczesnego przewodnika, że jeden z dawnych mieszkańców wioski powrócił po latach i odbudował dom rodzinny. Ale to chyba nie on, raczej przejął dom po tamtym i wątpię, żeby to był jego potomek. To nie jest prosty chłop z zapadłej wioski na krańcach Rzeczypospolitej, bo w rozmowie ma duży zasób słów, co wskazuje na inteligencję. Zresztą tamten pierwotny mieszkaniec mógł tu wrócić przez sentyment, ale jego dzieci co naturalne, wolą już mieszkać w mieście. Żeby osiedlić się na takim odludziu, trzeba być bieszczadzkim samotnikiem.
Drewniane ule
fot. PiTT
Mieszkaniec Hulskiego opowiada o swoich pszczołach
fot. TomaszK
W drodze powrotnej do samochodu, odwiedziliśmy ruiny cerkwi, jedyne zadbane miejsce w Hulskiem. Trawa na cmentarzu była wykoszona, próbowaliśmy zgadywać napisy na kamiennych nagrobkach. Agnieszka wodziła po nich palcem, jak Helenka Dohnalowa na cmentarzu w Lesku, ale niewiele dawało się już odczytać.
Ruiny cerkwi
fot. PiTT
Agnieszka w roli Helenki odczytuje napis na nagrobku
fot. PiTT
W drodze powrotnej mogliśmy jeszcze zobaczyć jeden z symboli Bieszczad – stare żelazne retorty do wypalania węgla drzewnego. Przed laty było je tu widać niemal na każdym kroku, wypełniano je klocami drewna, które palono następnie bez dostępu powietrza przez kilka dni. Teraz zostały zastąpione produkcją przemysłową, a tych złomiarze nie zabrali chyba tylko dlatego, że stoją w Parku Narodowym.
Stare żelazne retorty
fot. TomaszK
Stare żelazne retorty
fot. TomaszK