2. Hanka
Duszatyn, Chryszczata, Wołosań, Bacówka pod Honem
Nocowaliśmy w Prełukach w niezwykłym, magicznym miejscu, w gospodarstwie agroturystycznym u Państwa Kozłowskich. Ten dom, ci ludzie, to co zobaczyłam na zawsze pozostanie w mej pamięci. Miałam wrażenie że czas się zatrzymał, że nie trzeba nigdzie się spieszyć, że wszystkie kłopoty są gdzieś bardzo, bardzo daleko i nie muszę teraz o nich myśleć. O świcie obudził nas śpiew ptaków, żółta kula słońca wyłaniając się zza gór i ... kolejno włączające się budziki w komórkach. Rozpoczęła się poranna krzątanina i przygotowania do wymarszu. Pakowaliśmy plecaki, podejmowaliśmy ostatnie decyzje co zabrać a co zostawić, co będzie niezbędne podczas kilkudniowego marszu po górach. Były to ważne decyzje, z resztą swoich bagaży rozstawaliśmy się na całe 3 dni. Następnie zeszliśmy do kuchni by przygotować sobie śniadanie. Spożywaliśmy je w rozświetlonej słońcem salce kominkowej, przyglądając się jednocześnie niezwykłemu jej urządzeniu, pięknym zdjęciom, obrazom, meblom, przeglądając płyty winylowe leżące obok starego adapteru.
Salon "Chaty w Prełukach"
fot. Czesio1
Rozmawialiśmy o czekającym nas dniu, o tym co nas może spotkać na szlaku, co zobaczymy i ile czasu może zająć nam przemarsz. Przed wymarszem ustawiliśmy się jeszcze do wspólnego zdjęcia z naszymi gospodarzami (Edzią, Kondziem, ich synem Igorkiem oraz pieskami)...
Ekipa Bieszczadzka wraz z gospodarzami "Chaty w Prełukach". Czesio1 z drugiej strony obiektywu.
fot. Czesio1
...i wyruszyliśmy w drogę. Na Główny Szlak Beskidzki (czerwony szlak) pierwszego dnia zlotu wybraliśmy się w czwórkę: Konfiturek, Czesio z żoną i ja. Milady z Mirmiłem postanowili poszukać zabytków w tej części Bieszczadów i spotkać się z nami dopiero wieczorem albo w Siekierezadzie lub w Schronisku.
Duszatyn
fot. Czesio1
Gdy weszliśmy na szlak zachłysnęliśmy się pięknem przyrody o rzadko spotykanych walorach krajobrazowych i przyrodniczych.
Początek szlaku z Dusztyna na Chryszczatą
fot. Czesio1
Piękna pogoda i szum wody w strumyku o nazwie Osława czyniły naszą wędrówkę niezwykle przyjemną. Co prawda kilkakrotne pokonanie strumienia w lesie nie było wcale łatwe, niektórzy po przeskakiwaniu po kamieniach mieli wodę w butach ale z niecierpliwością wyglądaliśmy Rezerwatu Zwiezło.
Przeprawa przez Osławę
fot. Czesio1
Przeprawa przez Osławę
fot. Czesio1
Dotarliśmy wreszcie do niego i znajdujących się w nim Jeziorek Duszatyńskich. Co za niezwykłe miejsce. Zauroczony nim był także papież Jan Paweł II . Odwiedzał to miejsce czterokrotnie i pisał o nim pięknie w dramacie "Przed sklepem jubilera": "Nie zapomnę nigdy tych jeziorek, co zaskoczyły nas po drodze jakby dwie cysterny niezgłębionego snu. Nam również bardzo się tam podobało i postanowiliśmy odpocząć tam chwilkę. Konfiturek nie odpoczywał tylko uwieczniał to cudo na zdjęciach, rozstawiając statyw i pstrykając setki fotek.
Jeziorko Duszatyńskie
fot. Czesio1
Obelisk pamięci 100-lecia powstania jezior Duszatyńskich
fot. Czesio1
Ruszyliśmy w dalszą drogę. Szlak prowadził nas stromo pod górę. Cały czas pod górę ... i cały czas stromo. Nie było to łatwa wspinaczka, często brakowało tchu i trzeba było odpoczywać.
Cmentarz wojenny na Chryszczatej
fot. Czesio1
Ale Chryszczata została zdobyta. Rozpoznajemy ją po betonowym słupie wysokim na 7,85m. Usiedliśmy przy stoliku by zjeść zapasy znajdujące się w plecakach. Czesio umilał nam czas czytając fragment samochodzikowej książki o tym, jak harcerze wspinali się na tą niedostępną, porośniętą chaszczami górę. Na szczycie krzyżują się ze sobą szlaki niebieski na Suliłę i zielony do Bystrego, można także żółtym szlakiem dojść do bazy namiotowej w Rabem.
Chryszczata
fot. Czesio1
My ruszyliśmy w dalsza drogę obniżającym się grzbietem szlakiem czerwonym.
Szlak z Chryszczatej na Wołosań
fot. Czesio1
Po drodze mijaliśmy kilka brzozowych krzyży na odnalezionych mogiłach walczących tu żołnierzy.
Krzyż brzozowy przy szlaku z Chryszczatej
fot. Czesio1
Kolejnym naszym przystankiem była Przełęcz Żebrak. (Nazwa ta nawiązuje do mogiły, jaka istniała na przełęczy jeszcze przed I wojną światową. Był to grób nędzarza zbierającego jałmużnę w okolicznych wioskach. Pewnej zimy podczas odpoczynku na przełęczy zasłabł i zmarł. Obecnie przez siodło prowadzi żwirowo-asfaltowa droga z Rabego do Mikowa.) Gdy odpoczywaliśmy w drewnianej chatce Czesiu kusił, by zrezygnować z dalszego marszu, zadzwonić po Pana Kozłowskiego, u którego nocowaliśmy i poprosić Go, by przyjechał po nas samochodem.
Drewniana wiata na Przełęczy Żebrak
fot. Czesio1
Mimo zmęczenia i południowego upału stwierdziliśmy, ze skoro zdobyliśmy Chryszczatą to nic strasznego nie spotka nas już po drodze. W jakim wielkim byliśmy błędzie. Ledwie wyruszyliśmy znów na szlak droga zaczęła mocna piąć się znów w górę. Z dużym trudem zdobywamy kolejne wzniesienia: Jaworne następnie Wołosań (1071 m)...
Na Wołosaniu
fot. Czesio1
...oraz ostatni szczyt na tym odcinku Hon (820 m). Tu szlak skręca w lewo i prowadzi bardzo ostro w dół, do wyciągu narciarskiego i celu naszej wędrówki czyli bacówki PTTK w Cisnej.
Bacówka pod Honem
fot. Czesio1
Przed schroniskiem czekała już na nas kolejna Forowiczka przybyła na zlot Ace79. Po powitaniu marzyliśmy już tylko o bigosie, kąpieli i łóżku. Wszystko to otrzymaliśmy. Podczas posiłku Konfiturek, który miał bardzo fajny zegarek mierzący wszystko informował nas ile przebyliśmy kilometrów, jak strome wzniesienia pokonaliśmy, ile straciliśmy kalorii, normę dzienną wysiłkową oraz ile kroków zrobiliśmy. Byliśmy z siebie bardzo dumni słysząc te cyfry. Wiedzieliśmy jedno: Bieszczady są piękne.