Pierwszym punktem tego dnia, było Muzeum Przemysłu Naftowego, położone w Bóbrce niedaleko Krosna. Było to trasa ponad kilkudziesięciu kilometrów i ponad godzina jazdy samochodem.
Muzeum Przemysłu Naftowego w Bóbrce fot. Czesio1
Muzeum zostało założone w najstarszym w Polsce miejscu wydobycia ropy naftowej, eksploatowanym od roku 1854, przez Ignacego Łukasiewicza, wynalazcę lampy naftowej i prekursora destylacji ropy.
Zlotowicze wsłuchani w głos pani przewodnik fot. PiTT
Zlotowicze przed popiersiem Ignacego Łukasiewicza fot. Czesio1
Popiersie Ignacego Łukasiewicza fot. Czesio1
Pomnik pamięci Ignacego Łukasiewicza fot. TomaszL
Zlotowicze przed pomnikiem Ignacego Łukasiewicza fot. PiTT
Pomnik pamięci Ignacego Łukasiewicza fot. TomaszL
Model kopanki z XIX wieku fot. TomaszL
Jak opowiadała nasza przewodnik, sama ropa była znana od dawna, w pewnych miejscach wyciekała w sposób naturalny, tworząc niewielkie jeziorka. Po upowszechnieniu się wynalazku Łukasiewicza, opłacalne stało się jej wydobycie w sposób przemysłowy. Najstarszym sposobem wydobycia było kopanie głębokich studni, tzw. kopanek i wyciąganie wiadrami ropy przesączającej się z warstw skalnych. Mieliśmy okazję obejrzeć najstarszą zachowaną kopankę „Franek”, a po nachyleniu się, zobaczyć w głębi lustro czarnej cieczy uwalniającej przez cały czas pęcherzyki gazu. Studni towarzyszyły inne akcesoria dawnego przemysłu naftowego – zbiorniki na ropę i wóz z drewnianymi beczkami do transportu surowca, przodkami dzisiejszych cystern.
Kopanka "Franek" z 1860 roku fot. Czesio1
Kopanka "Franek" z 1860 roku fot. TomaszL
Kadź na wydobytą ropę fot. PiTT
Zbiorniki na odparowującą ropę fot. TomaszL
Wóz do transportu beczek z ropą fot. TomaszL
Kolejna kopanka „Janina”, prezentowała już zmechanizowany sposób wydobycia, przy użyciu tzw. „kiwona” albo „konika pompowego” – swoistej pompy napędzanej mechanicznie. Takie kiwające się powoli koniki pompowe były w użytku przez kolejne 150 lat i rozrzucone w okolicznych polach stały się symbolem przemysły naftowego. Kiedy byłem tutaj 25 lat temu, było ich mnóstwo. Zniknęły w 2004 roku, kiedy upadła rafineria przerabiająca bieszczadzką ropę. Kopanka Janina jest najstarszym na świecie czynnym szybem wydobywczym. Wydobywana w nim ropa, w ilości 50 litrów na dobę, jest używana do konserwacji drewnianych konstrukcji muzealnych i sprzedawana w malutkich buteleczkach jako pamiątka muzeum w Bóbrce.
Kopanka "Janina" z 1878 roku fot. TomaszL
Kopanka "Janina" z 1878 roku fot. Czesio1
Kopanka "Janina" z 1878 roku fot. PiTT
Dalej były prezentowana ewolucja urządzeń drążących szyby wiertnicze, bo bardzo szybko zrezygnowano z ręcznego kopania. Mogliśmy więc zobaczyć wiertnicę udarową napędzana kieratem – kołem ze szczeblami podnoszącym świder, napędzanym przez pracownika wspinającego się po szczeblach. Po podniesieniu do poziomu gruntu świder był opuszczany i z hukiem spadał w dół, krusząc kolejny kawałek skały. Kolejnym unowocześnieniem było zastosowanie do podnoszenia ,świdra udarowego, lokomobili – samojezdnej maszyny parowej, opalanej oczywiście ropą. W szczytowym okresie funkcjonowania kopalni pod koniec XIX wieku, było tu kilkadziesiąt szybów, głębokich nawet na 250 metrów.
Udarowa wiertnica kanadyjska ręczna fot. TomaszL
Lokomobila wiertnicy kanadyjskiej fot. PiTT
Udarowa wiertnica kanadyjska fot. Czesio1
Dawny CPN fot. TomaszL
Kolejna część ekspozycji została urządzona w dawnym budynku dyrekcji. Zrekonstruowano laboratorium Łukasiewicza, który dzięki technikom multimedialnym opowiada o destylacji ropy, a za ścianą funkcjonuje kierowana przez niego apteka.
Ignacy Łukasiewicz fot. Czesio1
Apteka fot. PiTT
Jest też jego gabinet z oryginalnym wyposażeniem i kolekcja zabytkowych lamp naftowych.
Zabytkowe lampy fot. PiTT
Gabinet Ignacego Łukasiewicza fot. Czesio1
Zlotowicze wsłuchani w głos pani przewodnik fot. TomaszL
Pani przewodnik opowiada o życiu Ignacego Łukasiewicza fot. TomaszL
Kuźnia fot. Czesio1
Muzeum Przemysłu Naftowego w Bóbrce fot. Czesio1
Zlotowicze na tle "Kanadyjki" fot. TomaszK
Potem zjedliśmy obiad w „Kanadyjce”, restauracji w zrekonstruowanym budynku szybu z wysoką drewnianą wieżą, działającego ongiś według ówczesnej technologii kanadyjskiej. Były jeszcze warsztaty i kuźnia, prezentujące dawne narzędzia wydobywcze – prosiaki, żabki, gruszki, pasterki i łyżki.
Zlotowicze w Bóbrce fot. Czesio1
Na zakończenie zwiedzania mogliśmy zobaczyć nowocześniejsze i współczesne urządzenia wydobywcze – wieże, wiertnice, koronki wiertnicze, zawory i pompy. Ozdobą tej części ekspozycji jest prewenter z Karlina, zawór mający zapobiegać wytryśnięciu ropy po dowierceniu się do złoża. Wtedy, w 1980 roku zawiódł, i kiedy tryskająca ropa zapaliła się tworząc ogromna pochodnię, nie dało się go usunąć. Został ostrzelany z haubicy wojskowej, stąd zniszczenia widoczne na eksponacie.
Kiwony pompowe fot. Czesio1
Pojazd do rozbudzania drgań sejsmicznych, stosowany od 1976r. fot. TomaszL
Wiertnica „URB” fot. Czesio1
Muzeum Przemysłu Naftowego w Bóbrce fot. Czesio1
Wiertnica wieżowa fot. Czesio1
Muzeum Przemysłu Naftowego w Bóbrce fot. Czesio1
Muzeum Przemysłu Naftowego w Bóbrce fot. Czesio1
Muzeum Przemysłu Naftowego w Bóbrce fot. Czesio1
Prewenter z otworu "Karlino 1" fot. Czesio1
Jeszcze tylko końcowe zakupy w sklepie z pamiątkami. Oprócz publikacji o kopalni i muzeum, można tu nabyć słoiczek ropy i pastylki czekoladowe z apteki magistra Łukasiewicza. Naprawdę takie kiedyś sprzedawano, czekolada poprawiała smak leków dla dzieci.
Słoiczek ropy naftowej i tabletki czekoladowe fot. TomaszK
Hulskie, w poszukiwaniu zaginionych bieszczadzkich wsi
Po rozstaniu z grupą zażywająca kąpieli w Zalewie Solińskim, w dwa samochody pojechaliśmy do nieistniejącej wioski Hulskie. Część ekipy pojechała jak pan Bóg przykazał asfaltową szosą naokoło, ale część wybrała drogę na skróty, wskazywaną przez GPS. Niestety okazało się, że system nie widzi znaków zakazu wjazdu, a taki znak zablokował nam drogę po kilkunastu kilometrach jazdy po wertepach. Musieliśmy zawrócić i jechać naokoło.
Pierwsza część ekipy na punkcie widokowym w drodze do Hulskiego fot. Czesio1
Podobnie jak wiele innych wiosek w Bieszczadach, Hulskie zostało opuszczone pod koniec lat 40-tych, kiedy wysiedlano miejscową ludność w ramach akcji „Wisła”. Odwiedziłem to miejsce 25 lat temu, po bokach drogi były widoczne zarysy fundamentów licznych domów i resztki sadów z drzewami owocowymi, a nawet łany zdziczałych astrów ogrodowych, zawalone studnie, były nawet świeże ślady kopania pozostawione przez poszukiwaczy pamiątek. No i ruiny cerkwi z dzwonnicą i resztkami cmentarza.
Zespół cerkiewny w Hulskiem fot. PiTT
Ruiny cerkwi fot. Czesio1
Ruiny cerkwi fot. Czesio1
Ruiny cerkwi fot. Czesio1
Zespół cerkiewny w Hulskiem fot. Czesio1
Zespół cerkiewny w Hulskiem fot. PiTT
Zespół cerkiewny w Hulskiem fot. Czesio1
Kiedy jako drudzy dojechaliśmy na miejsce, zastaliśmy pierwszą część ekipy wracającą już do samochodu. Byli zawiedzeni, bo nie było nic z opowiadanych przeze mnie wspomnień sprzed 25 lat. Idąc dalej wzdłuż drogi którą pamiętałem jako ulicę biegnąca przez resztki wsi, widzieliśmy tylko wysokie, wielometrowe zarośla, porastające dawne Hulskie. Z wioski pozostały tylko ruiny cerkwi, pozostałą część zawłaszczyła natura. Tylko miejscami widać było że rosnące przy drodze drzewo, to wiśnia, jabłoń albo grusza.
Droga ku zaginionej bieszczadzkiej wiosce Hulskie fot. PiTT
Ekipa poszukująca śladów zaginionej bieszczadzkiej wioski Hulskie fot. PiTT
Stara grusza fot. Czesio1
Stara czereśnia fot. Czesio1
PiTT przygląda się starym drzewom owocowym fot. TomaszK
Hulski potok fot. Czesio1
Hulski potok fot. Czesio1
Hulski potok fot. PiTT
W pewnym momencie droga rozszerzyła się w polanę z drewnianą chatką, małym ogródkiem warzywnym i kilkudziesięcioma ulami.
Polana z drewnianą chatką fot. PiTT
Polana z drewnianą chatką fot. Czesio1
Drewniana chatka w Hulskiem fot. Czesio1
Drewniana chatka w Hulskiem fot. PiTT
Drewniane ule fot. PiTT
I to był koniec drogi przez Hulskie, dalej chaszcze były nie do przejścia, nie było nawet leśnej ścieżki. Ale na pocieszenie przywitały nas kot i pies, które nadeszły od strony chatki. Pies wprawdzie nas oszczekał, ale tylko dla zachowania pozorów, bo dał się głaskać, podobnie jak kot.
Kot przed chatą fot. PiTT
Matylda bawi się z kotem fot. TomaszK
Postanowiliśmy zapukać do chatki i spytać o dalszą drogę. Wtedy poznaliśmy gospodarza, bieszczadzkiego samotnika, który uciekł od cywilizacji i utrzymuje się z produkcji miodu. Z wyglądu ma około 50 lat, włosy spięte w kucyk, jak ustaliłem w Internecie ma na imię Piotr. Opowiadał, że nie potrzebuje elektryczności, po zakupy jeździ do miasta samochodem, uprawia ogródek, mieszka tylko z psem i kotami. Rozgadał się o pszczołach, widać że to jego pasja. Kupiliśmy od niego słoik miodu, dostając w gratisie słoik wosku pszczelego.
Mieszkaniec Hulskiego opowiada o swoich pszczołach fot. TomaszK
Nie pytaliśmy go kim jest, bo nie wypadało. Wspomniałem tylko, że jak byłem tu przed laty, to tego domu nie było, ale powiedział że był na pewno. Jak byłem w Hulskiem 25 lat temu, nie dotarliśmy do tego miejsca bo idąc wzdłuż potoku, przeszliśmy wcześniej na jego drugą stronę . Ale zapamiętałem informację z ówczesnego przewodnika, że jeden z dawnych mieszkańców wioski powrócił po latach i odbudował dom rodzinny. Ale to chyba nie on, raczej przejął dom po tamtym i wątpię, żeby to był jego potomek. To nie jest prosty chłop z zapadłej wioski na krańcach Rzeczypospolitej, bo w rozmowie ma duży zasób słów, co wskazuje na inteligencję. Zresztą tamten pierwotny mieszkaniec mógł tu wrócić przez sentyment, ale jego dzieci, co naturalne, wolą już mieszkać w mieście. Żeby osiedlić się na takim odludziu, trzeba być bieszczadzkim samotnikiem.
Gospodarstwo w Hulskiem fot. Czesio1
W drodze powrotnej do samochodu, odwiedziliśmy ruiny cerkwi, jedyne zadbane miejsce w Hulskiem. Trawa na cmentarzu była wykoszona, próbowaliśmy zgadywać napisy na kamiennych nagrobkach. Agnieszka wodziła po nich palcem, jak Helenka Dohnalowa na cmentarzu w Lesku, ale niewiele dawało się już odczytać.
Ruiny cerkwi fot. PiTT
Agnieszka w roli Helenki odczytuje napis na nagrobku fot. PiTT
W drodze powrotnej mogliśmy jeszcze zobaczyć jeden z symboli Bieszczad – stare żelazne retorty do wypalania węgla drzewnego. Przed laty było je tu widać niemal na każdym kroku, wypełniano je klocami drewna, które palono następnie bez dostępu powietrza przez kilka dni. Teraz zostały zastąpione produkcją przemysłową, a tych złomiarze nie zabrali chyba tylko dlatego, że stoją w Parku Narodowym.
Stare żelazne retorty fot. TomaszK
Stare żelazne retorty fot. TomaszK
Ostatnio zmieniony 28 lip 2022, 20:50 przez TomaszK, łącznie zmieniany 1 raz.
Fajne to Hulskie ale trafiliście tam w złym czasie. Niestety odkrywanie opuszczonych wsi, gdy pozostały tylko fundamenty, należy robić jesienią lub wczesną wiosna, ewentualnie bezśnieżną zimą.
A z tymi retortami na złom to chyba nie takie proste. To są Bieszczady, każdy mieszkaniec wie co to jest. Wyobraź sobie, że ktoś je przywozi do skupu. Pierwsze pytanie by było skąd. A oprócz tego cena stali w skupie nie pozwala na to żeby je wywieźć dalej. Zwyczajnie się nie opłaca.
Właśnie pozyskałem od rodziców taśmy filmowe 8mm z mojego dzieciństwa, zaniosę je razem z późniejszymi filmami VHS do tej firmy zaproponowanej przez Konfiturka. Być może uda mi się wrzucić zdjęcia albo nawet film z Bieszczad, z Hulskiego sprzed 25 lat. Powinno tam być wypalanie węgla drzewnego. Będę też miał film z wakacji w Rucianem sprzed 45 lat i z Operacji Żagiel, tej z "Niewidzialnych".
A na razie zachęcam do pisania kolejnych relacji ze zlotu bieszczadzkiego.
Nie chcę pani schlebiać, ale jest pani uosobieniem przygody. Gdy patrzę na panią łowiącą ryby, pływającą po jeziorze, nie wyobrażam sobie, aby istniała bardziej romantyczna dziewczyna.
TomaszK pisze: ↑29 lip 2022, 09:52
Właśnie pozyskałem od rodziców taśmy filmowe 8mm z mojego dzieciństwa, zaniosę je razem z późniejszymi filmami VHS do tej firmy zaproponowanej przez Konfiturka. Być może uda mi się wrzucić zdjęcia albo nawet film z Bieszczad, z Hulskiego sprzed 25 lat. Powinno tam być wypalanie węgla drzewnego. Będę też miał film z wakacji w Rucianem sprzed 45 lat i z Operacji Żagiel, tej z "Niewidzialnych".
Oj coś czuję, że to będą hity filmowe. Trzymam kciuki za powodzenie zrzutu filmów.