Tatry 2015 vol.2
-
- Zlotowicz
- Posty: 535
- Rejestracja: 10 lip 2013, 20:25
- Tytuł: Degustator porzeczek
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował;: 15 razy
- Otrzymał podziękowań: 32 razy
Czwartek. Po przebimbanej środzie, Genek dalej leczy rany po wyimaginowanym urazie nogi na Rysach. Za to dołączył do nas TomaszK, z którym ruszyliśmy szlakiem w kierunku Morskiego Oka.
Pamiątkowa "zbiorówka" i idziemy dalej...
Jednak ambicja każe nam podejść nieco wyżej. Kierujemy się ku Czarnemu Stawowi.
No i dotarliśmy...
Potem już tylko powrót do schroniska...
...gdzie zostajemy na noc by zebrać siły przed dalszą marszrutą.
TomaszK wrócił do domu dotrzymać towarzystwa reszcie ekipy.
PS. Niektórych fotek nie wrzucam tutaj na forum z uwagi na bardziej "prywatny" ich charakter. Pewnie i tak balansuję już na granicy ochrony praw osobowych. Mogę je jednak jakoś udostępnić uczestnikom wyprawy (Genkowi wysyłam mailem). Mam tu na myśli Czesia, Agnieszkę i TomaszKa.
Pamiątkowa "zbiorówka" i idziemy dalej...
Jednak ambicja każe nam podejść nieco wyżej. Kierujemy się ku Czarnemu Stawowi.
No i dotarliśmy...
Potem już tylko powrót do schroniska...
...gdzie zostajemy na noc by zebrać siły przed dalszą marszrutą.
TomaszK wrócił do domu dotrzymać towarzystwa reszcie ekipy.
PS. Niektórych fotek nie wrzucam tutaj na forum z uwagi na bardziej "prywatny" ich charakter. Pewnie i tak balansuję już na granicy ochrony praw osobowych. Mogę je jednak jakoś udostępnić uczestnikom wyprawy (Genkowi wysyłam mailem). Mam tu na myśli Czesia, Agnieszkę i TomaszKa.
Ostatnio zmieniony 15 mar 2020, 14:05 przez Konfiturek, łącznie zmieniany 1 raz.
- johny
- Moderator
- Posty: 11667
- Rejestracja: 09 lip 2013, 14:30
- Miejscowość: Łódź
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował;: 250 razy
- Otrzymał podziękowań: 207 razy
Nie wrzucaj więcej już tych zdjęć bo zaraz zejdę! Nie z powodu koronawirusa a z zazdrości...
POLEXIT!
... To live is to die... - Cliff Burton
volenti non fit iniuria!
When you walk through a storm, Hold your head up high, And don`t be afraid of the dark. At the end of a storm, There`s a golden sky...
... To live is to die... - Cliff Burton
volenti non fit iniuria!
When you walk through a storm, Hold your head up high, And don`t be afraid of the dark. At the end of a storm, There`s a golden sky...
- Czesio1
- Administrator
- Posty: 16445
- Rejestracja: 07 lip 2013, 14:00
- Tytuł: Ojciec Prowadzący
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował;: 423 razy
- Otrzymał podziękowań: 211 razy
No ba, pewnie że chcemy! Wysyłaj na maila.Konfiturek pisze: PS. Niektórych fotek nie wrzucam tutaj na forum z uwagi na bardziej "prywatny" ich charakter. Pewnie i tak balansuję już na granicy ochrony praw osobowych. Mogę je jednak jakoś udostępnić uczestnikom wyprawy (Genkowi wysyłam mailem). Mam tu na myśli Czesia, Agnieszkę i TomaszKa.
-
- Zlotowicz
- Posty: 535
- Rejestracja: 10 lip 2013, 20:25
- Tytuł: Degustator porzeczek
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował;: 15 razy
- Otrzymał podziękowań: 32 razy
Piątek. Poranek powitał nas gęstą mgłą. O 7:15 rano nie było nawet widać Morskiego Oka.
Dopiero po 8-mej zaczęło się trochę przecierać i można było ruszyć w stronę Doliny Pięciu Stawów.
Nie da się ukryć, że te momenty, kiedy się spogląda na sunące poniżej chmurno-mgliste tabuny, są moimi ulubionymi. Chyba nie tylko moimi. Także często robiliśmy "zastawki", by spoglądać z góry na te krajobrazy.
Około 9:15 dotarliśmy do pierwszego "zonka" na szlaku, czyli kamienistego osuwiska. Ja już czułem w nogach przebyty odcinek. Agnieszka chyba też. Tylko z Czesia bił optymizm.
Tak. Tędy wiedzie szlak - jakoś trzeba tędy przejść z plecakami
Później zrobiło się "bardziej pod górkę".
Do tego słoneczko dało o sobie znać. "Zastawki" robiliśmy w nielicznych zacienionych miejscach.
Około 11:00 zaczynamy powoli zagłębiać się w chmurach. Znaczy, że szczyt już blisko.
Mleczne kołtuny otaczają nas ze wszystkich stron. Widoczność spada do kilkunastu metrów. jesteśmy na szczycie. Czuję się jak w horrorze Carpentera "Mgła" Zaraz coś wyskoczy z nicości i mnie złapie. A nie... To, na szczęście, Czesio.
Jedna z tych chwil, kiedy na wszystko możemy spojrzeć "z góry".
Zejście jest już czystą formalnością. Docieramy do Doliny Pięciu Stawów.
Trzeba się wyspać, bo jutro atak na Orlą Perć.
Dopiero po 8-mej zaczęło się trochę przecierać i można było ruszyć w stronę Doliny Pięciu Stawów.
Nie da się ukryć, że te momenty, kiedy się spogląda na sunące poniżej chmurno-mgliste tabuny, są moimi ulubionymi. Chyba nie tylko moimi. Także często robiliśmy "zastawki", by spoglądać z góry na te krajobrazy.
Około 9:15 dotarliśmy do pierwszego "zonka" na szlaku, czyli kamienistego osuwiska. Ja już czułem w nogach przebyty odcinek. Agnieszka chyba też. Tylko z Czesia bił optymizm.
Tak. Tędy wiedzie szlak - jakoś trzeba tędy przejść z plecakami
Później zrobiło się "bardziej pod górkę".
Do tego słoneczko dało o sobie znać. "Zastawki" robiliśmy w nielicznych zacienionych miejscach.
Około 11:00 zaczynamy powoli zagłębiać się w chmurach. Znaczy, że szczyt już blisko.
Mleczne kołtuny otaczają nas ze wszystkich stron. Widoczność spada do kilkunastu metrów. jesteśmy na szczycie. Czuję się jak w horrorze Carpentera "Mgła" Zaraz coś wyskoczy z nicości i mnie złapie. A nie... To, na szczęście, Czesio.
Jedna z tych chwil, kiedy na wszystko możemy spojrzeć "z góry".
Zejście jest już czystą formalnością. Docieramy do Doliny Pięciu Stawów.
Trzeba się wyspać, bo jutro atak na Orlą Perć.
Ostatnio zmieniony 17 mar 2020, 21:08 przez Konfiturek, łącznie zmieniany 1 raz.
- RobertH
- Zlotowicz
- Posty: 1279
- Rejestracja: 26 lis 2018, 00:22
- Tytuł: RobertH
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował;: 6 razy
- Otrzymał podziękowań: 7 razy
Takie ładne zdjęcia --- zróbcie sobie foto album .
Jedna z ładniejszych tras do i z Doliny Roztoki . Miałem okazję parę razy ją przebiec
Jedna z ładniejszych tras do i z Doliny Roztoki . Miałem okazję parę razy ją przebiec
Ostatnio zmieniony 18 mar 2020, 10:07 przez RobertH, łącznie zmieniany 1 raz.
- Czesio1
- Administrator
- Posty: 16445
- Rejestracja: 07 lip 2013, 14:00
- Tytuł: Ojciec Prowadzący
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował;: 423 razy
- Otrzymał podziękowań: 211 razy
No dobra, muszę Ci to przyznać. Nie tylko wszedłeś sam ale jeszcze cały czas byłeś na czele pochodu.TomaszK pisze:Pamiętam, że były takie propozycje w połowie drogi ("może trzeba ci pomóc", "może wezmę twój plecak"), ale chyba jednak wszedłem sam.Czesio1 pisze:Wnieśliśmy Cię TomaszKuTomaszK pisze:Tak mi się właśnie zdawało, że wdrapałem się wtedy do Czarnego Stawu.
A przy zejściu już spod Morskiego Oka jeśli dobrze pamiętam chyba pogoda się psuła i nie wiem czy nie zaczęło padac. My zostaliśmy w schronisku a Ty do Palenicy musiałeś dojść.
-
- Zlotowicz
- Posty: 535
- Rejestracja: 10 lip 2013, 20:25
- Tytuł: Degustator porzeczek
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował;: 15 razy
- Otrzymał podziękowań: 32 razy
Na początek małe wyjaśnienie. Spora część fotek z tego etapu wyprawy pochodzi z telefonu. Trudność szlaku mnie przerosła i bałem się żonglować nieporęcznym aparatem będąc "przyklejony do ściany" na wąskiej ścieżce bądź uczepiwszy się wszystkimi kończynami jakichś wystających skał czy łańcuchów Cieszę się, że choć tak udało się uwiecznić te chwile. Wiem jedno, drugi raz tej okazji mieć nie będę.
Ostatni dzień. Czesio rzuca wyzwanie Orlej Perci. Przed nami Kozia Przełęcz, Kozie Czuby i Kozi Wierch. Mi te nazwy (poza ostatnią) nic nie mówią, więc chętnie podejmuję to wyzwanie. Wyruszamy o 5:30. Słońce jeszcze gdzieś schowane za horyzontem.
Jednak już po kilkunastu minutach, gdy jesteśmy już "na szlaku", zaczyna roztaczać wokół nas swoje ciepło i blask.
Zbliżamy się do celu wyprawy. Ostatnia "zastawka" przed podjęciem wyzwania. Jest szósta rano.
Rozpoczynamy wspinaczkę. Powoli dociera do mnie, na co się porwałem. Już na początku zaczyna się ostro pod górkę. Na naszej drodze spotykamy koziołka, który ustępuje nam miejsca podążając swoimi własnymi ścieżkami.
Skubany... Dobry jest. Nie wiem, kto by chciał dobrowolnie śmigać po takich stromych skalnych ścianach. My pójdziemy prostszą drogą. Przynajmniej tak mi się wydawało do czasu, kiedy zobaczyłem chwilę później Czesia.
Nie pękaj, Konfiturek. Przecież to nie może być wciąż taka sama droga. Mykniesz raz, dwa przez ten kawałek, a dalej na pewno będzie lepiej. Chyba jednak nie...
Na szczęście zdażają się miejsca, gdzie można chwilę przystanąć i odpocząć.
W pewnym momencie znajdujemy się mniej więcej na tej samej wysokości, co słynna drabinka w ścianie Zamarłej Turni...
... Jednak Kozie Czuby ciągle są wysoko nad nami. Znaki na szlaku są jednoznaczne. Kierunek: w górę!
Za to widoczki robią się naprawdę ciekawe.
Zdjęć z samego wierzchołka nie mam. Uczepiony wszystkimi kończynami kawałka skały myślałem jedynie o tym, jak wykonać ten jeden najważniejszy krok, który przeniesie mnie z jednej strony grani na drugą. Później będzie już tylko niżej. Bułka z masłem. Na szczęście są klamry i łańcuchy Tu w widoku z dołu, po ich pokonaniu.
Docieramy do Koziego Wierchu, który znam już z ubiegłorocznej wyprawy. Czas na pamiątkową dwuosobową "zbiorówkę".
No i, oczywiście, można odetchnąć i porozglądać się.
Zejście z Koziego Wierchu to czysta formalność. Po godzinie 10-tej jesteśmy już na szlaku do schroniska. Ostatnie spojrzenie na miejsce, skąd wracamy.
Około 11:30, już w pełnym składzie, opuszczamy schronisko i kierujemy się w dół, ku cywilizacji i czekającym na nas pozostałych uczestnikom mini-zlotu.
I na tym kończę relację z wyprawy, która nauczyła mnie pokory do natury i najdobitniej uświadomiła mi, jak malutką cząstką świata jesteśmy.
Ostatni dzień. Czesio rzuca wyzwanie Orlej Perci. Przed nami Kozia Przełęcz, Kozie Czuby i Kozi Wierch. Mi te nazwy (poza ostatnią) nic nie mówią, więc chętnie podejmuję to wyzwanie. Wyruszamy o 5:30. Słońce jeszcze gdzieś schowane za horyzontem.
Jednak już po kilkunastu minutach, gdy jesteśmy już "na szlaku", zaczyna roztaczać wokół nas swoje ciepło i blask.
Zbliżamy się do celu wyprawy. Ostatnia "zastawka" przed podjęciem wyzwania. Jest szósta rano.
Rozpoczynamy wspinaczkę. Powoli dociera do mnie, na co się porwałem. Już na początku zaczyna się ostro pod górkę. Na naszej drodze spotykamy koziołka, który ustępuje nam miejsca podążając swoimi własnymi ścieżkami.
Skubany... Dobry jest. Nie wiem, kto by chciał dobrowolnie śmigać po takich stromych skalnych ścianach. My pójdziemy prostszą drogą. Przynajmniej tak mi się wydawało do czasu, kiedy zobaczyłem chwilę później Czesia.
Nie pękaj, Konfiturek. Przecież to nie może być wciąż taka sama droga. Mykniesz raz, dwa przez ten kawałek, a dalej na pewno będzie lepiej. Chyba jednak nie...
Na szczęście zdażają się miejsca, gdzie można chwilę przystanąć i odpocząć.
W pewnym momencie znajdujemy się mniej więcej na tej samej wysokości, co słynna drabinka w ścianie Zamarłej Turni...
... Jednak Kozie Czuby ciągle są wysoko nad nami. Znaki na szlaku są jednoznaczne. Kierunek: w górę!
Za to widoczki robią się naprawdę ciekawe.
Zdjęć z samego wierzchołka nie mam. Uczepiony wszystkimi kończynami kawałka skały myślałem jedynie o tym, jak wykonać ten jeden najważniejszy krok, który przeniesie mnie z jednej strony grani na drugą. Później będzie już tylko niżej. Bułka z masłem. Na szczęście są klamry i łańcuchy Tu w widoku z dołu, po ich pokonaniu.
Docieramy do Koziego Wierchu, który znam już z ubiegłorocznej wyprawy. Czas na pamiątkową dwuosobową "zbiorówkę".
No i, oczywiście, można odetchnąć i porozglądać się.
Zejście z Koziego Wierchu to czysta formalność. Po godzinie 10-tej jesteśmy już na szlaku do schroniska. Ostatnie spojrzenie na miejsce, skąd wracamy.
Około 11:30, już w pełnym składzie, opuszczamy schronisko i kierujemy się w dół, ku cywilizacji i czekającym na nas pozostałych uczestnikom mini-zlotu.
I na tym kończę relację z wyprawy, która nauczyła mnie pokory do natury i najdobitniej uświadomiła mi, jak malutką cząstką świata jesteśmy.
- Barabasz
- Forowy Badacz Naukowy
- Posty: 3912
- Rejestracja: 25 sie 2015, 10:43
- Miejscowość: Antoninów
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował;: 119 razy
- Otrzymał podziękowań: 139 razy
Uwielbiam wschody słońca, niesie to ze sobą taka energie, a w górach wygląda to bajkowo.
Sam kiedyś widziałem podobne obrazki w Alpach Julijskich i tamtejszą jutrzenkę zapamiętam do końca życia.
Konfiturku, twoje zdjęcia mimo iż z telefonu są BAJECZNE!!!
Mam wrażenie, że Ty nawet jakbyś zegarkiem robił zdjęcia to i tak wyszłyby fantastyczne. Gratulacje wyprawy, przeżyć i takiej pamiątki w postaci tych zdjęć.
Sam kiedyś widziałem podobne obrazki w Alpach Julijskich i tamtejszą jutrzenkę zapamiętam do końca życia.
Konfiturku, twoje zdjęcia mimo iż z telefonu są BAJECZNE!!!
Mam wrażenie, że Ty nawet jakbyś zegarkiem robił zdjęcia to i tak wyszłyby fantastyczne. Gratulacje wyprawy, przeżyć i takiej pamiątki w postaci tych zdjęć.
- Eksplorator63
- Zlotowicz
- Posty: 1650
- Rejestracja: 16 maja 2016, 18:45
- Miejscowość: Bydgoszcz
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował;: 1 raz
- Otrzymał podziękowań: 7 razy