Dla mnie również, Zbychowiec.zbychowiec pisze:Czego by nie powiedzieć o "Zdrojowej", to dla mnie osobiście miała ona w sobie jakiś subtelny urok. Może to tylko sentyment płynący z lektury "Wyspy Złoczyńców"...
Pamiętacie te szklanki do herbaty?
Te Fajfy, bo tak się nazywają widziałem kilka lat temu. Zabawna to sytuacja, warto to zobaczyć, tym bardziej że są/były w klimacie PRLu.Barabasz pisze: Jest to jednak miejsce wieczorków tanecznych, które latem odbywają się także na tarasie zewnętrznym
No no no!Barabasz pisze:Koleżanka, która ostatnio mnie odwiedziła porównała Ciechocinek do Barcelony
Tak, właśnie tenBarabasz pisze:pewnie chodzi o ten:
święty Antoni wychylił się z obłoków i spojrzał na Polskę. W pewnym momencie pyta świętego Piotra:
- Co znaczy to czerwone światełko z prawej strony?
- To jakiś mąż zdradza żonę...
- A to czerwone światełko z lewej strony?
- To jakaś żona zdradza męża...
- A ta wielka czerwona łuna nad miastem?
- Ach, to Ciechocinek!
Jeśli pojedziesz np. do Madrytu i w przerwie obiadowej trafisz do dzielnicy biznesowej to tam panie też śmigają w sukienkach i widać, ze się w nich dobrze czują. To co widać u nas to zupełnie inny świat - wytarte dżinsy, rozklapciane baletki, niedopasowane pseudo garniturki...Yvonne pisze:Podoba mi się to, że kobiety kiedyś chodziły głównie w sukienkach i miały klasę
Faktycznie nawet nie zwróciłem uwagi ale, żadna z kobiet na tym zdjęciu nie nosi spodni!! Niespotykane w dzisiejszych czasach.Yvonne pisze:Podoba mi się to, że kobiety kiedyś chodziły głównie w sukienkach i miały klasę
Mam jeszcze inne zdjęcia tej limuzyny, więc dzisiaj wezmę lupę i spróbuje się dowiedzieć co to za marka. Pasażerowie tej limuzyny zrobili sobie także zdjęcie przy Grzybku, ale akurat auto sie nie załapało. Z tego co widzę to chyba jest na krakowskich numerach rejestracyjnych.zbychowiec pisze:Szałowa ta limuzyna! Ciekawe, co to za marka.
To samo jest w Paryżu, dlatego tak lubię tam jeździć.PawelK pisze:Jeśli pojedziesz np. do Madrytu i w przerwie obiadowej trafisz do dzielnicy biznesowej to tam panie też śmigają w sukienkach i widać, ze się w nich dobrze czują.
No i to jest mocny trop ! Nienacki mógł usłyszeć tę historię, bawiąc tamtego lata w Ciechocinku.Barabasz pisze:A o to co znalazłem na stronie Nasze Kujawy odnośnie E. Mycielskiego-Trojanowskiego. Oto cytat z tej strony:
"...Hrabia był też literatem, wydał swoje pamiętniki afrykańskie i przyjaźnił się z pisarzem i wizjonerem Antonim Ossendowskim. Pokłosie tej ich przyjaźni było mi dane obejrzeć prawie pół wieku temu w aleksandrowskim domu ówczesnego dyrektora szpitala, znanego lekarza, doktora Marlicza. Jego żona pokazała mojej rodzinie oprawione w złotą skórę dzieło Ossendowskiego pt. „Puszcze polskie”. Na którejś konkretnej stronie, niestety zapomnianej dawno przeze mnie, autor wraz z hrabią Edwardem zaszyfrowali wg. zasad kabały wskazówkę, gdzie został ukryty bliskowschodni skarb hrabiego. Nie trzeba dodać, że skarb ten nigdy nie został odnaleziony...."